Łyk sztuki do kawy z łucznikami Wyspiańskiego
Obraz „Łucznicy” Stanisława Wyspiańskiego ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie. Fot. Domena Publiczna
Pastel „Łucznicy” to jeden z projektów wykonanych przez Stanisława Wyspiańskiego do wnętrza kościoła franciszkanów w Krakowie. Polichromie zdobiące ściany tej świątyni stanowią jedno z najwspanialszych dzieł artysty, choć ich realizacja wiązała się z wieloma trudnościami. Niedawno malowidła znów wzbudziły duży rozgłos za sprawą kontrowersyjnej konserwacji.
REKLAMA
Historia kościoła franciszkanów w Krakowie sięga XIII w. W 1850 r., podobnie jak wiele innych zabytków, świątynia uległa poważnemu zniszczeniu w pożarze miasta. Renowacja trwała długo, ale w latach 90. XIX w. udało się dojść do jej końcowego etapu: dekorowania wnętrza. W 1894 r. rozpisano konkurs na malowidła ścienne. Żadna z przedstawionych propozycji nie zachwyciła jurorów, ale ostatecznie zlecenie powierzono Józefowi Mikulskiemu.
Pierwsze próby malarskie, które wykonał w kościele wypadły na tyle kiepsko, że zaczęto szukać nowego wykonawcy. Czas naglił, w kościele rozstawione były rusztowania, które planowano rozebrać przed Bożym Narodzeniem. Szczęśliwie nadzorujący prace architekt Władysław Ekielski pomyślał o Stanisławie Wyspiańskim (1869-1907). Artysta wydawał się dobrym kandydatem, bo miał już doświadczenie z malarstwem monumentalnym.
Jeszcze jako student miał okazję pracować przy dekoracji wnętrz kościoła Mariackiego. Co więcej - nie startując w konkursie - pracował nad swoją koncepcją wystroju kościoła franciszkanów „dla własnej tylko satysfakcji”.
Zlecenie spadło Wyspiańskiemu jak z nieba. Jego życiowa sytuacja była w tamtym okresie fatalna. Pod koniec 1894 r. nie było go stać na powrót do Paryża, w którym spędził z przerwami ostatnich kilka lat. Zmuszony do pozostania w rodzinnym Krakowie klepał biedę. Nie miał jeszcze statusu znanego artysty, a jego prace nie znajdowały uznania u większości odbiorców. Nic dziwnego, że do realizacji projektów dla franciszkanów zabrał się z wielkim entuzjazmem. Praca toczyła się w szaleńczym tempie. Jak wspominał przyjaciel Wyspiańskiego, Lucjan Rydel: „[Wyspiański] co parę dni otrzymywał pomiary ścian albo pól sklepiennych, które trzeba było na gwałt wypełniać ornamentem: nawet na robienie kartonów akwarelą czasu nie starczyło, bo ta schnąć musi i nie dopuszcza większych zmian ani poprawek; chwycił się tedy pastelów i kolorowych kredek, byle tylko robotnikom malującym w kościele nadążyć. Nieraz spod ręki prawie wyrywano mu ledwo że ukończony arkusz”.
Mimo pośpiechu Wyspiański zrealizował w kościele franciszkanów spójną i przemyślaną wizję. Większość ścian zapełnił wizerunkami stylizowanych polnych kwiatów. Pomiędzy nimi znalazło się miejsce dla większych scen figuralnych, które nanosił na ściany osobiście. „Łucznicy” to górna część kompozycji zatytułowanej „Strącenie aniołów” umieszczonej w północnej części prezbiterium. Przedstawia dwóch, bliźniaczo podobnych chłopców z napiętymi łukami. Na ścianie usytuowani są w ten sposób, że celują prosto w dół. Pod nimi znajdują się trzy „Strącone anioły” o falujących, długich włosach na tle skłębionych chmur. Temat nawiązuje do biblijnej historii o zbuntowanych aniołach, które zostały wyrzucone z nieba. „Łucznicy” zatrzymani w rytmicznym, niemal identycznym geście mogą symbolizować boski porządek, któremu przeciwstawiona jest nieuporządkowana dolna część kompozycji.
Niestety Wyspiański nie miał szansy na realizację wszystkich swoich pomysłów. Nie udało mu się na przykład przekonać zakonników do fryzu złożonego z lecących ptaków. „Kościołem zamiast się cieszyć, maltretuje się coraz gruntowniej. Przeszkadzano mi ciągle – dzisiaj już mam spokój całkowity, ale też największe idee są zabite i zdruzgotane, lub zwichnięte” - skarżył się jednemu z przyjaciół. Mimo wszystkich nieporozumień, to właśnie jemu dwa lata później franciszkanie powierzyli realizację witraży.
Polichromie Wyspiańskiego do dziś podziwiać można w krakowskim kościele franciszkanów. Z kolei w Muzeum Narodowym w Krakowie znajduje się zbiór około stu pięćdziesięciu projektów, kalek i przepróch (kartonów służących do przenoszenia wzoru na ścianę) wykorzystywanych podczas tworzenia malowideł. Część z nich można obejrzeć na wirtualnej wystawie przygotowanej przez muzeum na platformie Google Arts & Culture.
Zwiedzajcie z nami wirtualnie muzea i galerie całego świata!
Takie możliwości otwiera przed Wami sekcja MUZEA i GALERIE w Bazie Legalnych Źródeł na legalnakultura.pl
Pierwsze próby malarskie, które wykonał w kościele wypadły na tyle kiepsko, że zaczęto szukać nowego wykonawcy. Czas naglił, w kościele rozstawione były rusztowania, które planowano rozebrać przed Bożym Narodzeniem. Szczęśliwie nadzorujący prace architekt Władysław Ekielski pomyślał o Stanisławie Wyspiańskim (1869-1907). Artysta wydawał się dobrym kandydatem, bo miał już doświadczenie z malarstwem monumentalnym.
Jeszcze jako student miał okazję pracować przy dekoracji wnętrz kościoła Mariackiego. Co więcej - nie startując w konkursie - pracował nad swoją koncepcją wystroju kościoła franciszkanów „dla własnej tylko satysfakcji”.
Zlecenie spadło Wyspiańskiemu jak z nieba. Jego życiowa sytuacja była w tamtym okresie fatalna. Pod koniec 1894 r. nie było go stać na powrót do Paryża, w którym spędził z przerwami ostatnich kilka lat. Zmuszony do pozostania w rodzinnym Krakowie klepał biedę. Nie miał jeszcze statusu znanego artysty, a jego prace nie znajdowały uznania u większości odbiorców. Nic dziwnego, że do realizacji projektów dla franciszkanów zabrał się z wielkim entuzjazmem. Praca toczyła się w szaleńczym tempie. Jak wspominał przyjaciel Wyspiańskiego, Lucjan Rydel: „[Wyspiański] co parę dni otrzymywał pomiary ścian albo pól sklepiennych, które trzeba było na gwałt wypełniać ornamentem: nawet na robienie kartonów akwarelą czasu nie starczyło, bo ta schnąć musi i nie dopuszcza większych zmian ani poprawek; chwycił się tedy pastelów i kolorowych kredek, byle tylko robotnikom malującym w kościele nadążyć. Nieraz spod ręki prawie wyrywano mu ledwo że ukończony arkusz”.
Mimo pośpiechu Wyspiański zrealizował w kościele franciszkanów spójną i przemyślaną wizję. Większość ścian zapełnił wizerunkami stylizowanych polnych kwiatów. Pomiędzy nimi znalazło się miejsce dla większych scen figuralnych, które nanosił na ściany osobiście. „Łucznicy” to górna część kompozycji zatytułowanej „Strącenie aniołów” umieszczonej w północnej części prezbiterium. Przedstawia dwóch, bliźniaczo podobnych chłopców z napiętymi łukami. Na ścianie usytuowani są w ten sposób, że celują prosto w dół. Pod nimi znajdują się trzy „Strącone anioły” o falujących, długich włosach na tle skłębionych chmur. Temat nawiązuje do biblijnej historii o zbuntowanych aniołach, które zostały wyrzucone z nieba. „Łucznicy” zatrzymani w rytmicznym, niemal identycznym geście mogą symbolizować boski porządek, któremu przeciwstawiona jest nieuporządkowana dolna część kompozycji.
Niestety Wyspiański nie miał szansy na realizację wszystkich swoich pomysłów. Nie udało mu się na przykład przekonać zakonników do fryzu złożonego z lecących ptaków. „Kościołem zamiast się cieszyć, maltretuje się coraz gruntowniej. Przeszkadzano mi ciągle – dzisiaj już mam spokój całkowity, ale też największe idee są zabite i zdruzgotane, lub zwichnięte” - skarżył się jednemu z przyjaciół. Mimo wszystkich nieporozumień, to właśnie jemu dwa lata później franciszkanie powierzyli realizację witraży.
Polichromie Wyspiańskiego do dziś podziwiać można w krakowskim kościele franciszkanów. Z kolei w Muzeum Narodowym w Krakowie znajduje się zbiór około stu pięćdziesięciu projektów, kalek i przepróch (kartonów służących do przenoszenia wzoru na ścianę) wykorzystywanych podczas tworzenia malowideł. Część z nich można obejrzeć na wirtualnej wystawie przygotowanej przez muzeum na platformie Google Arts & Culture.
Zwiedzajcie z nami wirtualnie muzea i galerie całego świata!
Takie możliwości otwiera przed Wami sekcja MUZEA i GALERIE w Bazie Legalnych Źródeł na legalnakultura.pl
PRZECZYTAJ JESZCZE